W 2019 roku twórca filmowy Todd Phillips przesunął granice adaptacji komiksów filmem Joker, najbliższą rzeczywistości eksploracją ikonicznej postaci współczesnej popkultury, uważaną za inspirowaną twórczością Martina Scorsese. Kontrowersyjny film zdobył uznanie, w tym Oscara, a jego otwarte zakończenie może uczynić go wyjątkowym fenomenem na przesyconym rynku kinowych uniwersów opartych na komiksach.
Reklama
Ale każdy film, który zarabia ponad miliard dolarów w kasie, jest skazany w Hollywood na sequel. A kto mógłby zrobić sequel lepiej niż człowiek, który wyreżyserował dość udane kontynuacje komedii „Wieczór kawalerski w Vegas”? Nic więc nie wskazywało na to, że coś może pójść nie tak.
A Todd Phillips, który dostał carte blanche od studia Warner Bros. uwierzył, że może wszystko i postanowił zrobić z „Jokera 2: Szaleństwa we dwoje” musical
Niestety, zapominając o zrobieniu z niego po prostu dobrego filmu i wydając prawie 200 milionów dolarów na projekt filmowy, o którym absolutnie nie można powiedzieć, dla kogo nie został stworzony. Docelową widownią „Jokera”, podobnie jak innych filmów komiksowych, wcale nie są fani muzyki. Fani Lady Gagi mogą przyjść na ten film tylko po to, by przerazić się tandetnym elementem muzycznym. Co więcej, numery muzyczne nie wnoszą dokładnie nic do fabuły. Odbywają się one głównie w fantazyjnych epizodach w wyobraźni Jokera, a każdy z nich zakłóca tempo narracji, rozrywając i tak już bardzo cienką tkankę opowieści.
Tak, wejście do umysłu Arthura Flecka zadziałało w pierwszym filmie, ponieważ widzowie zostali wprowadzeni w błąd, aby uwierzyć, że ma dziewczynę i nadzieję na inne życie. Ale ponieważ podczas oglądania drugiej części jest całkiem oczywiste, że ma on w głowie wszystkie muzyczne epizody, wydaje się to bezcelową stratą czasu ekranowego. Podczas tych scen nie dowiadujemy się niczego nowego i nie są one na tyle imponujące, aby same w sobie były przyjemne.
Drugą częścią „Jokera 2” jest dramat sądowy, który jest zadziwiająco nudny
Nie ma tu żadnej ekscytującej konfrontacji, ponieważ są to głównie sceny, w których bohaterowie powtarzają wydarzenia z pierwszego filmu. A widzowie już go widzieli, więc nie trzeba im przypominać, co się w nim wydarzyło. Staje się to wydumane, bo sequel zamiast tworzyć nową historię, woli czerpać z wydarzeń z pierwszej części. W rezultacie „Jokerowi 2” brakuje rozmachu. Widzowie zostają zamknięci na sali sądowej i nie otrzymują prawie żadnych nowych informacji. Dotyczy to również wszystkich postaci drugoplanowych. Na przykład uroczy Brendan Gleeson pojawia się jako strażnik więzienny, ale pod koniec wydaje się, że jego postać jest nieistotna.
[…] […] […] […] […]